Radius: Off
Radius:
km Set radius for geolocation
Search

Zjednoczeni w pięknie – Zion National Park

Zjednoczeni w pięknie – Zion National Park

Od razu coś kieruje nasz wzrok do góry. Brązowe, miejscami żółte, gdzieniegdzie porośnięte zielonym poszyciem, postrzępione szczyty wbijają się w lazurowe niebo przeplatane bąbelkami szarych chmur.

Martwa przestrzeń? Wszystko jest jakby zastygłe w bezruchu. Jeszcze kilka chwil i złudzenie pryska. Świat wokół płynie, żyje. Promienie słońca odbite od chmur przesuwając się po skałach zmieniają ich kształt i kolor.

Gdzieniegdzie potężne monolity biczują małe i większe wodospady. Są drzewa tam, gdzie nie powinno nic wyrosnąć. Ze szczelin wypływają krople wody przypominające łzy. Wiatr odwraca drobne liście krzewów, a na samym dole płynie wartka rzeka. Ten kanion wibruje, oddycha, trwa. Teatr natury.

Skały tworzą sprasowane warstwy różnych minerałów. Można odnieść wrażenie, że jakaś gigantyczna dłoń mocno je przycisnęła, a potem wypchnęła w przestrzeń do góry. Skorupa ziemska ewoluuje powoli. Procesy trwają miliony lat. W przypadku Zion było tak samo. Jego skały są kombinacją warstw minerałów osadowych, które kiedyś wypełniały dno prehistorycznego morza, a potem w wyniku ruchów skorupy ziemskiej przestało istnieć.

W Zion nastąpiło jednak jeszcze jedno ważne wydarzenie geologiczne, które nadało okolicy niepowtarzalny charakter. Trwało ono zaledwie 20 sekund.

Około 4800 lat temu doszło tam do gigantycznego osuwiska z kamieni i piasku. Połowa góry, która dzisiaj nazywana jest Sentinel (Strażnik), znajdującej się przy skrzyżowaniu Zion Mount Carmel Highway oraz parkowej drogi wewnętrznej osunęła się na dół blokując rzekę dziś nazywaną Virgin (od 1826 roku). Przyczyną lawiny było najprawdopodobniej trzęsienie ziemi. Przed osuwiskiem z czasem powstało gigantyczne jezioro, które przetrwało 700 lat. Przez ten okres rzeka naniosła na jego dno miliony ton mułu i kamieni. Zbiornik w końcu przestał istnieć. Przez następne 4100 lat rzeka wyżłobiła koryto w warstwie osadowej. Jej nurt zabrał około 45 procent z osuwiska. Ta hipoteza jest poparta dokładnymi badaniami geologicznymi. Tłumaczy ona rzeźbę kanionu oraz obecność sypkich skał osadowych na jego dnie i obrzeżach.

Z pewną namiastką tamtego wydarzenia mieliśmy do czynienia 12 kwietnia 1995 roku. Tego dnia o 2 w nocy osunęło się około 75 tysięcy metrów sześciennych skał i ziemi i zatamowało przepływ Virgin River. Uszkodzeniu uległa wówczas droga prowadząca w głąb kanionu. Przed usuwiskiem znów zaczęło tworzyć się naturalne jezioro. Około 430 osób zostało na kilkadziesiąt godzin uwięzionych w schronisku Zion Lodge. W końcu jednak udało się rozkopać naturalną zaporę i woda popłynęła swoim dotychczasowym korytem.

Park Narodowy Zion położony jest w pobliżu miejscowości Springdale, w stanie Utah. Główną jego atrakcją jest Zion Canyon, który ma powierzchnię 229 kilometrów kwadratowych, długość 22 kilometrów i głębokość około 800 metrów.

Pierwszym białym osadnikiem i stałym mieszkańcem kanionu był mormon Isaac Behunin. W 1861 roku zbudował drewniany dom i nazwał go Syjonem. Otaczające monumentalne góry wywarły na nim tak wielkie wrażenie, że wszem i wobec twierdził, że człowiek tak samo może oddawać cześć Bogu kierując wzrok na te właśnie góry jak patrząc na ołtarz w kościele. W ten sposób zbliżył się on świadomie lub nie do pierwotnych i uniwersalnych wierzeń zwanych animizmem. Przed powstaniem zorganizowanej religii ludzie właśnie oddawali kult elementom natury, które budziły ich zachwyt lub strach. Uważali też, że nie tylko człowiek ale i zwierzęta, rośliny czy przedmioty nieożywione – posiadają duszę. Według Behunina w górach mieszkał Bóg, co było również w pewnym sensie bliskie myśleniu chrześcijańskiemu, które piękno natury utożsamiało z dobrem, a dobro z Bogiem.
Nazwa Syjon naturalnie przylgnęła do tego miejsca. Warto zaznaczyć, że mormoni, poza biblijnym znaczeniem tego słowa w odniesieniu do Jerozolimy traktowali termin Syjon szerzej, jako miejsce, w którym ludzie są zjednoczeni i „czyści w sercu”.

Dojeżdżamy do parku przez Springdale, która określana jest Bramą Parku Narodowego Zion. Miasteczko ma atmosferę górskiego kurortu. Mnóstwo hoteli, moteli, miejsc noclegowych, campingów, restauracji, sklepów z pamiątkami dla wszystkich gustów i wymagań. Widać na ulicach dużo osób z plecakami. Wyraźnie szykują się na zdobywanie licznych szlaków. My wybieramy łatwiejszy wariant.

Zobaczymy główną cześć kanionu posiłkując się transportem autobusowym. Władze parku zadbały o ochronę środowiska. Kursujące wahadłowce zasilane są na gaz. Zawiozą nas na początek spektakularnego szlaku wzdłuż rzeki Virgin. Z autobusu można wysiadać na każdym przystanku i oglądać szczególnie intrygujące krajobrazy. Tak też robimy i my co znacznie przedłuża drogę do celu.

W końcu wysiadamy na najdalej wysuniętym przystanku przy Temple of Sinawava. Rozpoczynamy wędrówkę wzdłuż Virgin River. Wąski kanion otoczony jest z dwóch stron gigantycznymi skałami ze słynnego rudobrązowego piaskowca Navajo. Ze szczelin w wielu miejscach spływa woda. Mimo ograniczonej ilości światła mamy do czynienia z bujną roślinnością, której zieleń pięknie kontrastuje ze skałami. W zasięgu wzroku są różne rodzaje sosen, topoli, klonów, akacji. Po ziemi wiją się pnącza przeplatane przez paprocie, opuncje i jukki. Żyje tu sporo zwierząt, ale raczej nie są one widoczne w dzień i w czasie, kiedy przez kanion przewala się masa podróżnych.

Po półgodzinnym marszu kończy się utwardzona ścieżka i dalsza część szlaku prowadzi już w wodzie rzeki, która jest co prawda płytka, ale też kamienista, co nastręcza sporo trudności w marszu. Półgodzinny spacer w wodzie w zwężającym się szczelinowym kanionie dostarcza mocnych wrażeń. W najwęższym miejscu liczy on zaledwie 6 metrów szerokości, co w otoczeniu 600 metrowych skał rodzi skrajne uczucia. To przeżycie nie jest na pewno rekomendowane wszystkim szczególnie tym, którzy mają problemy z klaustrofobią. Powrotna droga jest przyjemniejsza, bo każdy nabiera wprawy w chodzeniu po śliskich kamieniach.

Będąc w Zion, gdzie królują woda i skały warto jeszcze obejrzeć wodospady.

Znów wsiadamy do autobusu i dojeżdżamy do przystanku skąd można się dostać do kilku kaskad wodnych z małymi jeziorkami. W miejscu nazwanym Emerald Pools jest ich sporo na różnych poziomach. Prowadzą do nich trzy trasy, każda o różnej trudności. Wybieramy tę średnią. Ponad godzinny spacer nagrodzony jest znów wspaniałymi widokami i wykonanymi zdjęciami nie tylko wodospadów, ale też panoramy kanionu z wijącą się w dole rzeką.

Czas na pożegnanie z Zion Canyon i dalszą drogę na wschód w kierunku Bryce National Park. Przy wyjeździe czeka nas mocny akcent: karkołomny wjazd serpentyną na górę i przejazd przez liczący blisko 2 kilometry tunel wybudowany na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku.

Zion w Utah jest przez wielu uważany za najpiękniejszy park w Stanach Zjednoczonych. Krajobraz fascynuje, onieśmiela swoim ogromem, kolorytem i przywodzi na myśl opowieści biblijne, które przynieśli ze sobą w te tereny pierwsi osadnicy. Z pewnością zachwyt nad krajobrazem tak, jak chcieli tego mormoni, jednoczy ludzi w pięknie, czyli jasnej stronie tego czasem okrutnego świata.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Rogalski

Comments 0

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked

×