Natura rządzi się swoimi prawami, ale człowiek bezustannie usiłuje z nią rywalizować, zmusić ją do posłuszeństwa, wykorzystać do własnych celów. Wody rzeki Kolorado były przez wieki warunkiem egzystencji na suchych, górskich i pustynnych terenach od Arizony aż do Zatoki Meksykańskiej. Czasem, wylewając, niosły zniszczenia, szczególnie dramatyczne dla farmerów, którzy pod koniec XIX wieku zaczęli się masowo osiedlać w Arizonie. Nic więc dziwnego, że gdy tylko pojawiły się możliwości techniczne, za jednym zamachem postanowiono uregulować rzekę, użyć jej zasobów do nawadniania pól i nieużytków oraz do produkcji energii elektrycznej.
Hoover Dam to potężna konstrukcja. Zaliczana jest do największych dokonań inżynieryjnych w historii i z tego powodu bywa chętnie oglądana przez więcej niż milion, jak się szacuje, turystów rocznie. Zapora położona jest zaledwie kilkanaście kilometrów od Las Vegas przy drodze do Wielkiego Kanionu.
Tamę i sztuczne jezioro można oglądać z wielu punktów. Najłatwiej – z przystanku zlokalizowanego tuż przy autostradzie numer 93, która prowadzi z Las Vegas. Już po kilkuminutowym spacerze wchodzimy na zbudowany w 2010 roku most Hoover Dam Bypass, skąd rozciąga się wspaniały widok na obiekt. Obserwując gigantyczną betonową tamę, próbuję sobie wyobrazić, jak trudna była to inwestycja i ile kosztowała ludzkiej pracy.

Decyzja o budowie tamy zapadła 21 grudnia 1928 roku. Ówczesny prezydent USA Calvin Coolidge podpisał ustawę o sfinansowaniu budowy z budżetu federalnego. Choć zaporę oddano do użytku dopiero podczas urzędowania prezydenta Franklina D. Roosevelta, większość prac projektowych przeprowadzono wcześniej. Budowa zapory rozpoczęła się w 1931 roku w miejscu nazywanym Czarnym Kanionem. Aby ją wznieść, konieczne było czasowe osuszenie rzeki i puszczenie wody “obwodnicą”. Ściany ogromnego wąwozu ograniczały możliwości. Rozwiązanie było tylko jedno: wydrążenie w litej skale czterech tuneli. Każdy z nich miał mieć 17 metrów średnicy i około 1200 metrów długości.
Zadanie, którego się podjęto, było ogromnym wyzwaniem. Wymagało pracy przez 24 godziny na dobę i przez siedem dni w tygodniu. Zatrudniano stale ponad 20 tysięcy robotników. Pracowali oni w prymitywnych warunkach i bez przestrzegania zasad bezpieczeństwa; nie mieli nawet kasków, ubrań roboczych itp. Z powodu wspomnianych zaniedbań oraz upałów, a także źle zaplanowanych wybuchów skał i innych błędów zginęły podczas wykonywania pracy dziesiątki robotników. Oficjalnie śmierć poniosło 112 osób, ale przez wielu badaczy liczba ofiar uważana jest za mocno zaniżoną. Większość robotników nie miała żadnych kwalifikacji, a mimo to podejmowali tę pracę, ponieważ wielki kryzys ekonomiczny sprawił, że w tym czasie panowało powszechne bezrobocie i głód. Firmy prowadzące budowę zaś oferowały w porównaniu z ówczesnymi pensjami bardzo dobre zarobki.

Budowa zapory Hoovera z państwowych funduszy była jednym z elementów ratowania gospodarki i walki z bezrobociem. Po “czarnym czwartku” w 1929 roku Stany Zjednoczone ogarnął wielki kryzys. Franklin Delano Roosevelt przeforsował New Deal (Nowy Ład), czyli interwencję państwa mającą na celu rozruszanie gospodarki. Hoover Dam stała się sztandarowym projektem tej ustawy.
9 lutego 1935 roku zamknięto wrota tuneli dotychczas odprowadzających wodę w dół rzeki. Rozpoczęło się napełnianie zalewu Mead. Trwało ono aż sześć lat. Jezioro osiągnęło w końcu powierzchnię około 640 kilometrów kwadratowych. Potem aż do 1951 roku instalowano kolejne generatory. W tej chwili jest ich 17 i mają ogólną moc 2080 MW, co wystarcza na zapewnienie energii dla pobliskiego Las Vegas. Do budowy zapory wysokości 221 i długości 379 metrów zużyto 2,5 mln metrów sześciennych betonu; wystarczyłoby to na wybetonowanie drogi łączącej wschodnie i zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych.

Twórcy gigantycznego projektu nie przejmowali się skutkami, jakie on przyniesie dla ekosystemu w tej części Ameryki. W ciągu sześciu lat napełniania zbiornika rzeka poniżej tamy praktycznie przestała istnieć, wymarło w niej i w jej okolicach życie biologiczne. Zatoka Kalifornijska, do której wpływa już na terenie Meksyku, została pozbawiona dopływu słodkiej wodny, co doprowadziło do przetrzebienia gatunków roślin i ryb. Jak już pisałem, rzeka cyklicznie wylewała wiosną, nawożąc ziemie naturalnymi minerałami – to oczywiście się skończyło. Teraz płynie ona wąskim strumykiem, w zbiorniku stale ubywa wody. Nie jest to już tylko wina lat suchych, trend wydaje się stały. Wokół rzeki i tamy powstały miasta i dodatkowe tereny rolnicze. Matka natura też ma swoje ograniczenia; widać to jak na dłoni, gdy analizuje się skutki powstania Hoover Dam.
Tama sprawdziła się jako elektrownia. Limity związane z dopływem wody osiągnęły jednak punkt krytyczny i dalszy rozwój terytorialny oraz przyrost ludności, choćby w pobliskim Las Vegas, staje pod znakiem zapytania. Inwestycja i jej efekty ekonomiczne przekroczyły granicę opłacalności.
Tekst i zdjęcia: Andrzej Rogalski
Comments 0